Przysięga małżeńska: Symbol miłości czy kolejne narzędzie kontroli

Przysięga małżeńska

Przysięga małżeńska, złożona publicznie w obliczu bliskich i – dla wielu – Boga, jest jednym z najważniejszych momentów w życiu wielu par. Wyznacza początek nowego etapu, pełnego nadziei i obietnic na przyszłość. Ale czy przysięga małżeńska ma rzeczywiście sens w dzisiejszym zmieniającym się świecie? Czy może jest tylko kolejnym narzędziem kontroli, ograniczającym naszą wolność i indywidualność?

"Przysięga małżeńska to śmierć miłości. To jak podpisanie umowy na coś, co powinno być spontaniczne i wolne." - Osho

Osho w swojej wypowiedzi dotyka sedna problemu współczesnych związków, które często zamiast być oazą swobody i autentyczności, stają się więzieniem narzuconych zobowiązań.

Miłość, która z natury jest dynamiczna, zmienna i wolna, zostaje zakuta w kajdany formalnych obietnic i społecznych oczekiwań. 

Przysięga małżeńska, zamiast wzmacniać więź między dwojgiem ludzi, często ją krępuje, prowadząc do stagnacji i rutyny.

Złożenie przysięgi małżeńskiej jest jak podpisanie kontraktu, który z góry zakłada niezmienność uczuć i relacji, co jest sprzeczne z ludzką naturą. 

W momencie, gdy miłość zostaje sformalizowana i objęta przepisami, traci swoją esencję – spontaniczność. 

Zamiast być aktem wolnej woli, miłość staje się obowiązkiem, a to, co powinno być wyrazem najgłębszych emocji, staje się tylko kolejnym punktem do odhaczenia na liście społecznych norm.

Religia i społeczeństwo, promując przysięgi małżeńskie, utrwalają konformistyczne podejście do związków, które często ignoruje indywidualne potrzeby i zmieniające się okoliczności życiowe.

Przysięga ta nie uwzględnia ewolucji osobowości i doświadczeń, które naturalnie wpływają na relacje. 

Ostatecznie, przysięga małżeńska może prowadzić do sytuacji, w której dwie osoby tkwią w martwym związku z powodu lęku przed społeczną dezaprobatą i religijnymi sankcjami.

Zamiast celebrować miłość jako wolny, nieprzewidywalny i twórczy proces, przysięga małżeńska zmienia ją w uregulowaną instytucję, która często tłumi indywidualność i spontaniczność. 

To paradoks, że coś tak naturalnego jak miłość potrzebuje formalnych gwarancji, które w praktyce mogą stać się jej największym wrogiem

Osho, kwestionując sens przysięgi małżeńskiej, prowokuje do refleksji nad tym, czy naprawdę potrzebujemy tak sztywnych ram, aby utrzymać coś tak pięknego i delikatnego jak miłość. 

Może czas na redefinicję tego, co to znaczy być razem – bez przysięg, bez formalności, ale z pełnym zrozumieniem i akceptacją nieustannej zmiany, która jest istotą ludzkiego doświadczenia.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

Stabilizacja: Paradoks poszukiwania spokoju w dynamicznej rzeczywistości

Człowiek od zawsze dążył do stabilności. To uczucie, które daje nam pewność, bezpieczeństwo i spokój. W świecie psychologii, stabilizacja odgrywa kluczową rolę w naszym funkcjonowaniu psychicznym. Jednak paradoksalnie, choć pragniemy stabilności, nasza natura i otaczający nas świat są zazwyczaj w stanie ciągłego ruchu. Jak więc pogodzić te przeciwstawne siły?

Stagnacja i rutyna czy wspólny rozwój

Przysięga małżeńska, zamiast wzmacniać więź między dwojgiem ludzi, często ją krępuje, prowadząc do stagnacji i rutyny. Ludzie naiwnie wierzą, że wypowiedzenie tych kilku słów zupełnie załatwia temat – co za głupota! 

Uważają, że mają tę drugą osobę na zawsze, jakby złożenie przysięgi było magicznym zaklęciem, które zapewnia wieczne szczęście i miłość bez żadnego wysiłku. 

To jest iluzja, która często prowadzi do katastrofy. W momencie, gdy przysięga zostaje złożona, wiele osób przestaje się starać, zaniedbują swoje relacje i samych siebie.

Przysięga staje się wygodnym pretekstem do zaniechania działań, które budują i utrzymują zdrowy związek. 

Ludzie przestają dbać o siebie, o swoje zainteresowania, przestają się rozwijać zarówno indywidualnie, jak i wspólnie. W efekcie, małżeństwo, które miało być pięknym partnerstwem, zamienia się w monotonną codzienność, pozbawioną pasji i emocji.

Kościół dodatkowo utrwala ten stan rzeczy, wmawiając, że przysięga małżeńska jest święta i nierozerwalna

Nawet jeśli relacja staje się toksyczna i wyniszczająca, kościół upiera się, że trzeba w niej trwać. To jest dramat! 

Wmawia się ludziom, że muszą cierpieć i trwać w nieszczęściu, bo tak nakazuje przysięga i boskie prawo. Takie podejście jest nie tylko destrukcyjne, ale i głęboko niemoralne.

Zamiast inspirować do ciągłego rozwoju i wzajemnego wsparcia, przysięga małżeńska często działa jak hamulec. Ludzie przestają cokolwiek robić dla siebie nawzajem, wierząc, że ich związek jest już „załatwiony”. 

Prawdziwa miłość wymaga ciągłej pracy, zaangażowania i wzajemnego wysiłku. Bez tego, każdy związek skazany jest na powolną śmierć.

Przysięga małżeńska, zamiast być aktem miłości i oddania, staje się często narzędziem kontrolowania i zniewalania, zarówno emocjonalnie, jak i duchowo. 

Czas, abyśmy zrewidowali nasze podejście do małżeństwa i przysięgi, i przestali wierzyć w bajki o wiecznym szczęściu gwarantowanym przez kilka wypowiedzianych słów.

Prawdziwe, zdrowe związki opierają się na codziennej pracy, wzajemnym szacunku i nieustannym rozwoju. Tylko wtedy możemy mówić o prawdziwej miłości, a nie o jej iluzji.

Zastaw się a pokaż się

To popularne motto, szczególnie w polskim społeczeństwie, jest kolejną głupotą nieświadomych, żyjących na pokaz i pozbawionych myślenia istot, kontrolowanych przez społeczeństwo i religię. 

Organizowanie wystawnych wesel stało się nie tylko społeczną normą, ale wręcz przymusem, który zmusza pary do wchodzenia w długi na dekady. 

Ślub, który powinien być intymnym świętem miłości i bliskości, został przeistoczony w spektakl, którego głównym celem jest zadowolenie gości i pokazanie się przed rodziną i znajomymi.

Ludzie wydają fortuny na jedno wydarzenie, którego rzeczywista wartość emocjonalna jest często znikoma w porównaniu z finansowymi i psychologicznymi obciążeniami, jakie niesie ze sobą.

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego społeczeństwo i religia tak bardzo naciskają na organizowanie tych wielkich, kosztownych ceremonii? 

To nic innego jak kolejna forma kontroli i manipulacji. Społeczeństwo nakłada presję, aby spełniać oczekiwania innych, zamiast skupić się na prawdziwych potrzebach i uczuciach. 

Religia, ze swoimi dogmatami i tradycjami, utrzymuje ten cykl, promując idee, które często nie mają żadnego realnego znaczenia dla szczęścia jednostki.

Zastanówmy się, czy wydawanie czasami setek tysięcy złotych na jedną noc rzeczywiście jest mądre? 

Czy to nie jest tylko pusty pokaz, który ma na celu zaspokojenie ego i potwierdzenie statusu społecznego? 

Ile z tych małżeństw, zbudowanych na kredytach i długach, przetrwa próbę czasu, gdy codzienne życie i finansowe obciążenia zaczną niszczyć relację?

Zamiast inwestować w iluzję, powinniśmy skupić się na budowaniu prawdziwych, autentycznych związków, które nie opierają się na materialnych pokazach, ale na wzajemnym zrozumieniu i szacunku. 

Powinniśmy uczyć się, jak być razem w sposób, który nie jest podyktowany przez religijne i społeczne normy, ale przez naszą własną wolną wolę i świadomość.

To najwyższy czas, aby obudzić się z tego społecznego letargu. 

Przestańmy żyć dla innych i zacznijmy żyć dla siebie. Przestańmy brać udział w tej farsie, która nazywa się „zastaw się a pokaż się”, i zacznijmy kwestionować te narzucone nam przez społeczeństwo i religię normy. 

Prawdziwa wolność i szczęście zaczynają się wtedy, gdy odrzucamy to, co sztuczne i narzucone, i zaczynamy żyć zgodnie z własnymi przekonaniami i wartościami. 

A może by tak spróbować żyć inaczej..

A może zamiast składać sztuczne deklaracje przed księdzem i organizować ogromne ceremonie, które kończą się jedynie wielkim kacem dla większości gości, postawić na coś autentycznego?

Przysięgnijmy sobie wzajemny szacunek i wsparcie, a zamiast wydawać fortuny na jedno spektakularne wydarzenie, które przynosi więcej stresu niż radości, wybierzmy wspólną podróż – może nawet dookoła świata.

Wyobraźcie sobie, że zamiast klasycznej, tradycyjnej ceremonii, decydujecie się na coś, co naprawdę was zbliży. 

Podróżowanie razem, poznawanie nowych kultur, miejsc i ludzi, to doświadczenia, które uczą więcej o życiu i o sobie nawzajem niż jakiekolwiek formułki wypowiadane w kościele. 

Wspólna podróż to prawdziwy test relacji – w obliczu nieznanego, z dala od komfortu codzienności, pokazujemy swoje prawdziwe oblicza.

Religia i społeczeństwo narzucają nam określony sposób świętowania miłości, który jest nie tylko kosztowny, ale i powierzchowny. 

Wydajemy pieniądze, które mogłyby zostać zainwestowane w coś, co naprawdę wzbogaci naszą relację, na pokaz, który zaspokaja jedynie oczekiwania innych. To marnowanie zasobów na iluzję, która nie ma nic wspólnego z prawdziwym, głębokim związkiem.

Kontrowersyjnie rzecz ujmując, ślub w tradycyjnym sensie jest przereklamowany i przestarzały.

Wielkie wesela to festiwal próżności, a przysięgi składane pod presją społeczną i religijną często tracą swoją wartość. 

Zamiast tego, wyobraźmy sobie przysięgę, która nie jest obciążona religijnymi dogmatami ani społecznymi oczekiwaniami. Przysięgę, która jest wyrazem prawdziwego zaangażowania i wsparcia, a nie formalnym zobowiązaniem.

Wspólna podróż, zamiast wielkiego wesela, to nie tylko sposób na głębsze poznanie siebie nawzajem, ale także szansa na rozwój osobisty i duchowy. 

Zamiast wchodzić w życie małżeńskie z ogromnymi długami, możemy zyskać bezcenne wspomnienia i doświadczenia, które będą fundamentem naszej relacji. To odważny krok w stronę prawdziwej wolności – wolności od społecznych norm i religijnych ograniczeń.

Zamiast tradycyjnej przysięgi, wybierzmy coś, co ma prawdziwe znaczenie.

Przysięgnijmy sobie wspólne odkrywanie świata, wzajemne wsparcie w trudnych chwilach i szacunek, który przetrwa wszelkie przeciwności losu. To nie tylko bardziej autentyczne, ale także bardziej wartościowe. 

Bo czyż nie chodzi o to, aby razem przeżywać życie, a nie tylko spełniać oczekiwania innych?

Niech nasza miłość będzie podróżą, a nie kontraktem. 

Niech będzie pełna przygód, odkryć i wzajemnego zrozumienia, a nie formalnych zobowiązań i materialnych obciążeń. 

Obudźmy się z tego społecznego letargu i zacznijmy żyć naprawdę – dla siebie nawzajem, a nie dla innych.

Sztuka odpuszczania

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

Sztuka odpuszczania: Klucz do spokoju i równowagi psychicznej

W kontekście współczesnej psychologii, sztuka odpuszczania jest równie ważna, wiążąc się z pojęciami takimi jak akceptacja, przebaczenie, współczucie dla siebie, elastyczność psychologiczna i wdzięczność.

Podsumowanie

Simone de Beauvoir, mówiąc „Małżeństwo jest legalną prostytucją”, uderza w sedno krytyki instytucji małżeństwa jako systemu, który często sprowadza relacje do transakcji handlowych.

W kontekście naszych rozważań nad przysięgą małżeńską i jej społecznymi oraz religijnymi konsekwencjami, jej słowa nabierają jeszcze głębszego znaczenia.

Małżeństwo, z całym swoim ceremoniałem, przysięgami i społecznymi oczekiwaniami, często staje się aktem wymiany – zabezpieczenia finansowego, społecznego statusu i zgodności z normami religijnymi – kosztem prawdziwej, wolnej miłości.

W tej „legalnej prostytucji” kobiety i mężczyźni zawierają kontrakt, w którym ich uczucia i ciała stają się towarem do wymiany.

Zamiast swobodnie kochać, są zmuszeni podporządkować się sztywnym regułom i oczekiwaniom. Miłość, która powinna być wolna, spontaniczna i autentyczna, zostaje sprowadzona do formy transakcji, gdzie stabilność i bezpieczeństwo finansowe są często ważniejsze niż prawdziwe emocje i zrozumienie.

Religia i społeczeństwo wspólnie tworzą iluzję, że małżeństwo jest świętym i niezastąpionym związkiem, podczas gdy w rzeczywistości jest to umowa, która kontroluje i ogranicza nasze życie.

Ludzie zaciągają ogromne kredyty na wesela, które stają się jedynie kolejnym narzędziem potwierdzania swojego społecznego statusu, żyjąc w przekonaniu, że to jedyny właściwy sposób na realizację swojego życia.

Ta iluzja, podtrzymywana przez wieki, zniewala nas, czyniąc z nas marionetki w rękach społecznych i religijnych norm.

Simone de Beauvoir trafnie ukazuje, jak małżeństwo może być wykorzystywane do utrzymywania kobiet i mężczyzn w rolach, które ograniczają ich wolność i indywidualność.

Ta legalizacja transakcji miłości to nic innego jak subtelna forma opresji, gdzie zamiast wzajemnego zrozumienia i szacunku, główną rolę odgrywają społeczne oczekiwania i materialne zabezpieczenie.

Ostatecznie, musimy zadać sobie pytanie: czy chcemy żyć w świecie, gdzie miłość jest kontrolowana przez formalne przysięgi i religijne dogmaty?

Czy nie lepiej zrezygnować z tych sztucznych struktur i dążyć do związków opartych na prawdziwej wolności i autentyczności?

#udostępniono zdjęcia dzięki uprzejmości unsplash.com

Przypominam Ci o swoim koncie na BayCoffee, czyli platformie do wspierania internetowych twórców. Klikając w link poniżej, możesz wesprzeć moją działalność stawiając mi wirtualną kawę.

Możesz również polubić